War Thunder background
Oręż Polskiego Żołnierza: P-40
Uwaga! Artykuł został opublikowany na starszej wersji strony. Mogą wystąpić problemy z wyświetlaniem na niektórych przeglądarkach.

Wiele złego można powiedzieć o tym samolocie. Ale co do jednego wszyscy muszą przyznać. Jako jedyny samolot działał na wszystkich frontach 2WŚ. Lubiany przez pilotów za łatwość pilotażu, ale jednak przestarzały, jak na swoją epokę.


Historia P-40 rozpoczyna się w zakładach Curtissa, gdzie powstał jego starszy brat, P-36 Hawk. Armia USA w 1939 roku potrzebowała nowego, szybszego myśliwca, który mógłby zastąpić wysłużone P-36. Curtiss odpowiedział, projektując myśliwiec, korzystając z już wytwarzanych podzespołów. Największą nadzieją miał być silnik rzędowy. Zaprojektowano samolot wykorzystujący płatowiec Hawka, ale zaimplementowano w niego silnik Allison V-1710. Stał się tym samym pierwszą udaną konwersją silnika gwiazdowego na rzędówkę. Jak dotychczas wszystkie próby takiego podejścia kończyły się fiaskiem.

 

Oczywiście od prototypu do produkcji długa droga. Sam prototyp przechodził wiele modyfikacji, mających podnieść nienajlepsze osiągi samolotu. Problemem była mała prędkość, która dla myśliwca jest jedną z kluczowych spraw. Ostatecznie pierwsza seryjna wersja osiągnęła 575 km/h. Siły USAAF zainteresowały się samolotem w zasadzie tylko z jednego powodu. Produkcję można było rozpocząć praktycznie natychmiast. Tak też się stało. Niemal równocześnie rozpoczęto produkcję wersji eksportowych.


P-40 podczas serwisu Witold Urbanowicz


Lotnictwo Armii widziało P-40 jako model przejściowy, ale wiązało z nim pewne nadzieje – mimo jego ułomności był łatwy w pilotażu, co pozwalało zakładać, że do czasu zastąpienia go przez inne maszyny będzie dobrze wykonywał powierzane mu zadania. Chrzest bojowy Warhawki przeszły w Chinach. Mimo początkowych trudności okazało się, że piloci chętnie z nich korzystali. Choć teoretycznie słabsze, w rękach doświadczonego pilota mogły nawiązać równorzędną walkę z Ki-43 czy nawet z Zerami.

 

No dobra. Teraz pewnie ktoś pomyślałby: „Hej, piszesz o średnim Amerykańcu w dziale o maszynach, na których walczyli Polacy. Czy ci sufit na głowę nie spadł?”. A no nie. Faktem jest, że epizodycznie, bo na około kwartał, ale latał na nim Witold Urbanowicz. A tam, gdzie on się pojawił, zawsze był młyn. We wrześniu 1943 przyjechał jako gość – zaproszony przez gen. Claire Chennaulta (dowódcy 14 Armii Powietrznej) – do Chin. Po kilku krótkotrwałych przydziałach trafił ostatecznie do 75th Fighter Squadron – osławionych „Flying Tigers” (Latające Tygrysy). Po przeszkoleniu w nowych warunkach bojowych rozpoczął służbę na samolocie P-40.

 

14 października dywizjon wystartował w celu odciągnięcia uwagi od bombowców mających zbombardować lotnisko w rejonie Hanoi. Myśliwce operowały natomiast nad Zatoką Tonkińską. Przynęta zadziałała i za Warhawkami pojawiły się Zera. Jeden z nich usiadł na ogonie Polakowi. Unikał przeciwnika do czasu wyczerpania przez Japończyka amunicji. Wtedy role się odwróciły. Jedyną zmianą był fakt, że Witold poharatał skrzydło A6M. Tym samym wypracował pierwszy zestrzał. Do czasu powrotu do Anglii na początku '44 zniszczył – jak sam twierdził – 11 japońskich maszyn (w tym 6 w powietrzu) typu Zero i Ki-44. Oficjalnie jednak potwierdzono mu 2 zestrzały.

 

Tak czy inaczej to tylko potwierdza nadzieje, które pokładano w P-40. Odpowiednia taktyka użycia, wyszkolenie pilota i łatwość pilotażu maszyny dały rezultat oczekiwany przez USAAF i mimo swojej dość przestarzałej konstrukcji, wyprodukowano ich niemal 14 tysięcy egzemplarzy, które były używane do różnych zadań.


Autor: Piotr Korzeniowski, Polski Dział Historyczny War Thunder

Czytaj więcej:
Zdobądź PLZ 83-130 w wydarzeniu Inferno Cannon!
  • 18 kwietnia 2024
Skrzynka z narzędziami!
  • 8 kwietnia 2024
Thunder Show: ZEMSTA NA ODWRÓT
  • 3 maja 2024
Zwycięska Legenda: Jak-3 Eremina!
  • 3 maja 2024

Komentarze (8)

Commenting is no longer available for this news