War Thunder background
Globtroter Bajtek: Z wizytą na WSOSPie!
Uwaga! Przestarzały format wiadomości. Treść może nie być wyświetlana poprawnie.
Uwaga! Artykuł został opublikowany na starszej wersji strony. Mogą wystąpić problemy z wyświetlaniem na niektórych przeglądarkach.

Miasto położone na wschodzie Polski jest prawdziwą świątynią i zarówno rajem dla wszystkich pasjonatów lotnictwa, niezależnie od tego czy marzą o tym żeby wznieść sie w przestworza jako piloci, czy  mają zamiar w przyszłości sprowadzać na ziemie wszystkich  kapitanów powietrznych statków. Kontrolerzy ruchu powietrznego, a także nawigatorzy to bohaterowie, a których często pomijamy w zasługach podniebnych asów, to właśnie oni są dla każdego pilota Aniołem Stróżem, ale wróćmy szybko do samego Dęblina.

W sercu tego niewielkiego miasta, od roku 1927, mieści się Wyższa Szkołą Oficerska Sił Powietrznych, zwana też "Szkołą Orląt" i która od niedawna jest też uczelnią cywilną. Co roku wielu ochotników przystępuje tam do morderczego sprawdzianu sprawności  fizycznej i  wiedzy, liczba śmiałków często przewyższa liczbę miejsc nawet dziesięciokrotnie, a na upragnione miejsca dostają się tylko nieliczni i nawet to nie gwarantuje im, że w przyszłości zostaną pilotami.

Mógłbym opowiadać tak dalej, zarówno o ambicji, kierunkach studiów, wymaganiach, a także dziewczynach... ale zdecydowanie lepszym wyjściem będzie już przejście do opowieści: Co ja tam robiłem i jak się dostałem? 

Szkołę odwiedzałem nie po raz pierwszy, miałem już wcześniej tą przyjemność, ale jeden dzień to zdecydowanie za mało, szczególnie, że po ostatnich odwiedzinach i Balu Podchorążych zabrałem ze sobą niezapomniane  wspomnienia. Wracając, zostałem tam po raz drugi zaproszony z ramienia Przewodniczącego Samorządu Studentów WSOSPu i wybrałem się tam z równie takim samym entuzjazmem jak podczas poprzedniej wizyty.

Mając  do wyboru szeroki asortyment PKP w postaci TLK i nieco droższego IC, postanowiłem wybrać to pierwsze. Przyczyną zapewne była o połowę niższa cena, a także  niezliczona ilość przygód z przeszłości, które miały miejsce właśnie w wagonach tych linii. Od samego początku było już ciekawie,  przed odjazdem ze Szczecina do przedziału weszło dwóch panów w garniturach, witając się usiedli naprzeciwko mnie.  Byli dziwnie uśmiechnięci, jakby radowali sie faktem z podróży pociągiem, która przeważnie cieszy dzieci dopóki nie dorosną i nie poznają naszego PKP, szczególnie na dłuższych dystansach. Analizując  trzy przyjęte przeze mnie wersje:

  1. Geje jadą na wycieczkę.
  2.  Każdy z nich oszukał swoją żonę mówiąc o wyjeździe w delegacje i teraz, po kilku latach życia pod pantoflem jadą do Warszawy na mecz.
  3. Biznesmeni, którzy przed stresującą podróżą postanowili zapalić coś zielonego, ewentualnie pomylili papierosy.

 

Panowie spoglądali ciągle z tym samym uśmiechem na mnie od kilku minut, więc stawiałem w ciemno na  wersję numer jeden.  Czwarta wersja, której w ogóle się nie spodziewałem  ujawniła się kilka minut później, jeden z szanownych dżentelmenów wyjął ze swojej aktówki kilka czasopism z napisem "Strażnica",  czar tolerancji prysł i w ciągu kilku sekund byłem przemożnie zmęczonym nastolatkiem z słuchawkami na uszach usypiającym zaraz obok okna. Niestety radość nie mogła trwać długo,  godzinę później, mp3 zaczęło wskazywać "Battery Low" i po kilku mignięciach zgasło. Nie za bardzo mając ochotę na polemikę przez kolejne kilka godzin nadal udawałem, że słucham muzyki. Wtedy zaraz przed Poznaniem wsiadła osoba, która sprawiła, że przez następne godzin miałem żywy kabaret.  Był to ksiądz wracający z wizytacji u Biskupa, dalszego rozwoju wypadków, które nastąpiły po rozpoczęciu konwersacji  między księdzem, a jehowymi chyba nie muszę tłumaczyć. Niestety w pewnym momencie dyskusja osiągnęła swoje apogeum  i panowie zażegnując komiczny konflikt przenieśli się do innego przedziału.

Po ponad 10 godzinach tułaczki udało mi się dotrzeć do docelowej stacji, było zaraz koło 19:50. Prosto stamtąd udałem się po przepustkę, a następnie akademika, w którym zaraz po rozpakowaniu padłem na lóżko i usnąłem. 

 

Zwiedzanie WSOSPu rozpoćzałem od CSILu ( Centrum Szkolenia Inżynieryjsko-Lotniczego), w którym zostałem zapoznany na żywo z takimi maszynami jak F-16,MiG-29, Su-22 czy szkoleniowymi  TS-11 Iskra  i PZL-130 Orlik. Miałem przyjemność podglądnąć jedną z lekcji i sprawdzianów jakie przechodzili przy MiGu-29 studenci wojskowi,  wiedzieć musieli naprawdę wszystko od tego jak zachować się w danej sytuacji do poprawnego nazewnictwa każdego z przyrządów.

Następnym przystankiem był już sam budynek Wydziału Lotnictwa, który swoim rozmiarem robi wrażenie, korytarz za korytarzem, sala za salą. Są zarówno oddzielne do siatkówki, koszykówki, sportów walki i tak możemy wymieniać dalej, niestety Dęblin w ciągu pierwszych dni wciąga studentów jak Bangkok, a pomyłki i zagubienia na korytarzach to codzienność. Kilka minut później znaleźliśmy się w sali szkolenia na symulatorach, tam wsiadłem za stery jednego z najnowszych symulatorów  F-16, a następnie nieco starszego TS-11. Pomimo kilku problemów początkującego, kiedy to zapomniałem wysunąć podwozia lub przeciągnąłem nie było tak źle, w pewnym momencie tak się wczułem, że zapomniałem iż jest to tylko symulator. Kontroler wydawał mi jasne, głośne polecenia przez słuchawki, odpowiadałem tym samym,  wszystko co znajduje się w kabinie F-16 było pod moją ręką.

Wychodząc po prawie 30-minutowym locie czułem się jak po dobrym treningu na siłowni, wychodziłem cały spocony jednocześnie nadal naładowany adrenaliną jak i emocjami, które podczas takiego szkolenia odczuwa każdy student. Przechodząc dalej poznawałem kolejne wydziały, kolejnych wykładowców, modele silników czy zawartość poszczególnych hangarów. Pomimo wszelkich starań usilnego zapamiętania wszystkiego, nie było to możliwe w ciągu jednego dnia.

 

Dęblin można kochać, albo nie. Dla jednych jest wymarzonym domem, a dla innych zwykłą kropką na mapie. Szkoła jest miastem w mieście, jest ogromna i na swoim terenie mieści wszystko, od kina i basenu, po stadion i szpital. Dla mnie jest celem numer jeden, o którym już rozmyślam od dobrych kilku lat.

Wszystkich bardziej zainteresowanych zapraszam  do odwiedzenia strony internetowej WSOSPu, a także obejrzenia poniższego filmu.

 


Czytaj więcej:
Plecak piechura!
  • 10 kwietnia 2025
Wesołych Świąt Wielkanocnych!
  • 18 kwietnia 2025
BO 105 CB-2 jest tymczasowo dostępny za Złote Orły!
  • 16 kwietnia 2025
Oko na niebie: Meteor FR Mk.9
  • 16 kwietnia 2025